Żyjemy w czasach, gdy rynek motoryzacyjny został podzielony na kilka segmentów. W dużym uproszczeniu, laik powinien rozróżniać rynek aut azjatyckich (japońskich, koreańskich), francuskich (pod którymi również kryje się marka rumuńska i niemiecka), niemieckich (przede wszystkim za sprawą trzech producentów: Audi, Mercedes, BMW) i amerykańskich. Często pomija się motoryzację włoską. A to właśnie ten rynek jest bliski naszym sercom i wywodzący się z niego „polski” mały Fiat wciąż przyciąga wzrok na ulicy. W czasach marketingu szeptanego, włoska motoryzacja – głównie za sprawą żartów – zyskała złą prasę. Alfa Romeo jest bowiem niezasłużenie bohaterem wielu dowcipów. Owszem, część aut tej marki wyjeżdżała z fabryki z korozją pod lakierem, ale było to ponad trzydzieści lat temu, a późniejsze jednostki napędowe Alfy Romeo uzyskiwały przecież opinie niezawodnych (słynne JTDM). Pamiętajmy również o Lancii, która na stałe odcisnęła się wraz z Alfą w historii sportów motorowych.
Reasumując, pamiętajmy o włoskich markach samochodów, które zdają się być autami dużo lepszymi, niż się o nich mówi.